sobota, 16 kwietnia 2011

ubrdało mi się ściąć włosy. poza tym, że tak mi się ubrduje regularnie co jakiś czas na gruncie estetyki, to teraz mi się ubrdało z dodatkiem ideologicznym: że niby kiedyś kobiety ścinały włosy na znak żałoby, pokuty, czy straty, więc ja też, albo włosy jako symbol nieszczęść, bo wszak nieszczęścia nadeszły, kiedy byłam brunetką, więc jak zetnę te czarne kudły to będzie symboliczne zerwanie z mroczną przeszłością. koralia złapała się za głowę.

- czyś ty już do reszty zdurniała, przez debila chcesz się ścinać, a potem będę musiała wysłuchiwać, że ci sterczą, że za krótkie, że kiedy odrosną. zostaw czarne, dobrze ci w nich, a jak koniecznie musisz tam grzebać, to se kup farbę i zrób coś z odrostami, kto to widział, tak na pół łba, wyglądasz jak jakiś lujec z jasnym plackiem na potylicy.

rzecz jasna trudno nie przyznać jej racji. jednak lujec z plackiem na potylicy ma w sobie coś tragicznego i tajemniczego zarazem. dlaczego został lujcem z plackiem na potylicy? jak wyglądał, kiedy jeszcze nie było placka? co spowodowało, że tak się zapuścił? dlaczego dorosła, zdawałoby się, osoba nie potrafi sobie ufarbować włosów tak, aby potylica współgrała zresztą głowy? te i inne pytania mogłyby nurtować co niektórych przechodniów na mój widok. i dlaczego ten lujec z plackiem na zaczerwienione oczy? czy to tylko z zimna? dlaczego po deszczu chodzi w trampkach? dlaczego gimnazjalistki są bardziej wystrojone? dlaczego nie ma brwi? stop, zagalopowałam się, placek plackiem, placek to jeszcze ujdzie, ale z domu bez brwi nigdy nie wychodzę. no, raz mi się zdarzyło, zorientowałam się dopiero na uczelni przejrzawszy się w szklanych drzwiach, a przedtem cały uniwersytet oglądał mnie, jak paliłam (bo oczywiście papierosów nie zapomniałam) przed wejściem nieświadoma braków na twarzy.

właściwie to lubię tylko swoje uszy: nie za duże, nie za małe, nie odstają, są w sam raz. mój wróg usiłował mi kiedyś wmawiać, że jestem piękna, podły dywersant, w różne jego bzdury uwierzyłam, ale w tę nie.

1 komentarz: